Dzień dobry,
mam na imię Karolina.
...i miałam
zaburzenia odżywienia.
Zapowiedziałam
ten temat dawno temu, ale okazało się, że, cholera, nie jest to takie proste do
opisania. Chyba głównie przez negatywne emocje związane z tym niezbyt
chwalebnym okresem mojego życia. Wspomnienia głównie wywołują we mnie
wk..rwienie, bo to ile nacierpieli się wokół mnie bliscy, to niestety jest
największy koszt mojej niedojrzałej zabawy. Tak, wtedy zdrowie nie było dla
mnie czymś priorytetowym (rodzina wydawałoby się również, ale szybko
uświadomiłam sobie, że swoim postępowaniem ją krzywdzę i czas sie wziąć w garść dla NIEJ!). Na
szczęście to głupie myślenie mam już lata za sobą, a stan zdrowotny udało się,
wbrew opinii wielu lekarzy, doprowadzić do normy.
Tylko jak
mogłam być tak słaba, będąc zawsze tak silną:/?
Niska
samoocena, nadwrażliwość, presja otoczenia..
No cóż, stało się; dwa lata miałam anoreksję,
kolejne dwa - się z niej leczyłam .
Nienawidzę
lekarzy. A nagle trafiasz do każdego, z każdą możliwą specjalizacją. Z rąk do
rąk, traktowana oczywiście dość pragmatycznie.
Wzrost: 160.
Waga: 39. Nikt nie doszukuje się ukrytych przyczyn w Twoim życiu, czy
charakterze. Traktują Cię po prostu jak kolejną głupią gówniarę (nie ma co się
dziwić), która wpadła na "genialny" pomysł niejedzenia. Albo - w
najprostszy sposób: jak schorzenie. I to chyba nawet jest lepsze, bo
przynajmniej nie zadają za dużo intymnych i trudnych pytań, po prostu robią Ci
zastrzyk w dupę z progesteronu i bye!. Głupio mieć "menopauzę" w
wieku 18 lat.
Jakie
spustoszenie sobie zaserwowałam nie-jedząc?
Nazwę to
ładnie i delikatnie: stan nierównowagi organizmu na poziomie neurobiologicznym
z towarzyszącymi jemu (już bardziej zauważalnymi dla osiemnastki)
objawami typu: brak energii, kłopoty w koncentracji, niepokój, poirytowanie,
bóle klatki, wiecznemu uczuciu zimna, problem ze skórą i włosami, zanik
miesiączki, strach przed jedzeniem, w końcu i izolacja społeczna (chyba,
ze trafisz na grupę osób podobnych do siebie).
Mała
retrospekcja: Lato, temperatura w cieniu +35 stopni, a ja dopinam grubą bluzę z
kapturem. Kolejna - salon fryzjerski i przygotowania do studniówki, a fryzjerka
patrząc na garście moich włosów, które wypadły podczas czesania, odmawia mi
wykonania fryzury na jakże ważną dla mnie tego dnia uroczystość. Dobrze, że w
dziale dziecięcym znalazłam jakąś czarną sukienkę w miarę elegancką.
Jeśli chodzi
o brak energii, to on dopiero nastąpił z czasem, bo wpierw miałam jej
hardkorowo dużo, może dlatego że z początku coś tam jeszcze przeżuwałam, np landrynki (!), gumy do żucia, chlebki WASA. Omijałam rodzinne obiady, a zamiast do babci jechałam na siłownię. Tak, pomimo braku dostarczanych składników odżywczych, trenowałam na siłowni jak dzika. Godzina rano spędzona na rowerku z książką, a
wieczorem trening lub zajęcia fitness. Długo to nie trwało, bo zdążyłam już
włączyć w swoim organizmie tryb autodestrukcji. Tak to już jest, jak zabierzemy
jemu główne składniki budulcowe, do tego jeszcze dochodzi stres, nadmierny
wysiłek fizyczny, nie dostarczamy aminokwasów, witamin, minerałów, niezbędnych
tłuszczów. Oczywiście organizm nie poddaje się tak łatwo, on MUSI mieć
dostarczane na bieżąco składniki odżywcze. Nie ma ich, to sobie je ogarnie sam
(katabolizm ON). Czerpie zatem składniki z tego co się da: głównie z mięśni, bo
tłuszcz mu już nie wystarcza. Do tego wyłącza przy okazji niepotrzebne systemy,
by energia była pożytkowana jedynie w celu przeżycia. Możemy wówczas zapomnieć
o działającym układzie trawiennym czy rozrodczym. Nie ma kafaktorów do
produkcji kwasu solnego, co zaburza trawienie, przez co jedzenie nie jest
dobrze trawione i pojawiają się symptomy typu wzdęcia, zgaga, zaparcia
(no chyba, że ktoś dodatkowo stosuje leki przeczyszczające). Pojawia się
przewlekła anemia. Do tego poziom leptyny rośnie, a metabolizm zwalnia (T3 spada,
hamuje sie praca tarczycy). To co pamiętam z wyników badań to niedobór cynku,
witamin z grupy B, magnez, chrom, podwyższony cholesterol (!!).
Po takim
okresie zaburzeń żaden organizm sam nie będzie funkcjonował poprawnie. Potrzeba
czasu by wszystko zaskoczyło na nowo. Mówię oczywiście głównie o ciele, bo
psychika to już druga kwestia, której tu nie będę poruszać. Powiem tylko tyle,
tu dużo zależy od Twoich bliskich, ludzi na jakich trafisz, ale przede
wszystkim od Ciebie i tego jak jesteś silny, no i jakie szkody zdążyły się
wytworzyć w układzie nerwowym. Na szczęście przy właściwym leczeniu hormony i
neuroprzekaźniki będą mogły znów być wytwarzane; za czym też poprawi się nasze
samopoczucie i zyskamy większą chęć do walki. Bo brak jedzenia równa się brak
serotoniny, a ona odpowiada PRZEDE WSZYSTKIM za motywację. Jej niedobór
może prowadzić do stanów depresyjnych.
Niestety nasza głowa zawsze przegra
z niedoborami.
Poniżej
zdjęcie, które zostało zrobione w pierwszych miesiącach choroby, późniejszych
nie mam, chyba nikt nie chciał mi ich robić, na tym widać, że już ubyło włosów i energii.
Co zaczęłam
robić by wyzdrowieć?
Po pierwsze zaczęłam jeść pełnowartościowe posiłki. Tylko
to wymagało wpierw porządnego doszkolenia mnie w zakresie odżywiania; co jeść,
jak, na szczęście trafiłam na świetną lekarkę, która mnie uświadomiła jak to
jest ważne. W mojej diecie nie było wysoko przetworzonych potraw czy chemii,
tylko wysokiej jakości produkty. Żadnych słodyczy, żadnych fast-food, pomimo,
że moje zmartwione ciotki wciskały mi ciast a z kremem bym szybciej tyła.
Rezygnacja ze słodyczy nie jest taka trudna, gdy już zdążył Ci dawno zaniknąć
apetyt. Śmieszne było to, ze odczuwałam tylko charakterystyczne mocne smaki,
typu kwaśny, ostry, reszta była bez smaku. Podczas leczenia z tego typu
zaburzeń nie można sie oczywiście kurczowo trzymać restrykcyjnych diet, tylko
trzeba te 2,5tys kcal wpierdzielać. Oczywiście nikt Ci nie każe żreć cukru i
tłuszczy trans, to nie jest niezbędne do życia, a wręcz nam je skraca;). Oprócz
tego leki, leki, leeeeki i zastrzyki w tyłek. Do tego zero ćwiczeń, zero
ważenia/mierzenia.
Niestety
cały proces nawracania jest dość ciężki, a sama modlitwa już nie wystarczy.
"Najlepszy"
jest pierwszy etap adaptacyjny, jak patrzysz w lustro i widzisz szybki przyrost
wagi w krótkim okresie czasu. Fakt, głównie jest to woda, niezbędna do
normalizacji, ale ja w tamtym czasie tego nie wiedziałam. Po-kryjomu robiłam
brzuszki, przysiady i biegałam, bo na siłownie nie dostawałam już kasy.
Treningi były zabronione! Wg lekarzy zabierałyby mi energię, której
potrzebowałam do odbudowy, a nie można mieć jednocześnie katabolizmu i
anabolizmu, jak mówili. Do tego wzrost kortyzolu, no i stwierdzono u mnie
uzależnienie od ćwiczeń:) (taaaa, nie wszystko wyleczyli;P). Jednym słowem, wg
psychologa treningi były dla mnie szkodliwe i zabronione. No ale ja nigdy nie
zgadzałam się do końca z lekarzami;). Wróciłam oczywiście szybciej do ćwiczeń,
co wiem, ze bardzo mi pomogło w przywróceniu mojej siły nie tylko fizycznej;).
Jeśli chodzi
o żołądek- to on musiał na nowo się nauczyć funkcjonować (wydzielać kwas).
Lekarz zalecał mi jeść często i mało. Ale i tak czułam się napchana. Musiałam
walczyć ze stanami typu: niestrawność, zgaga. Oczywiście z czasem minęło.
Najgorszy
jest ten strach przed zwiększeniem masy ciała. Jak nagle widzisz, że Twój pasek
nie radzi sobie z Twoim dotąd płaskim brzuchem , to zaczynasz sobie układać w
głowie plan, który nie spodobałby się Twojemu psychologowi.
A btw wiecie
jak wygląda ważenie anorektyczek? Zawsze przed, wypijałyśmy litry wody.,
by ważyć więcej i usłyszeć: "Brawo, Karolina, jest postęp. Dobra
robota". Jedna dziewczyna przynosiła nawet taką 5litrową butlę XD. Nic
dziwnego, że teraz mam uraz do wody i muszę mieć w telefonie aplikację, która
mi przypomina o tym, żeby pić wodę we właściwych ilościach;).
Jak
jesteście silni, macie motywację (ja miałam- moi bliscy, którzy się zamartwiali
o mnie), to można z tego wyjść. O ile pewnie nastąpi to w porę. Mój organizm,
zaczął walczyć, chciał nazbierać jak najwięcej wartości odżywczych i
nazbierał;). Wróciłam do zdrowia. Ważne jest by poddać się jak najszybciej
leczeniu i jeść wszystko (czytaj: co pełnowartościowe i zdrowe). Po pewnym
czasie wzrasta tempo metabolizmu, mamy więcej powera, włosy trzymają się głowy,
skóra jest w lepszej formie. Polepsza się nastrój, znikają negatywne myśli i
już nie wydaje Ci się, że wszyscy wokół się z Ciebie śmieją. Reguluje się cykl
menstruacyjny. Okej, przytyło się, ale tak musi być, bo organizm całą energię
skumulował w przybieraniu na wadze i naprawie szkód.
Treningi i
unormalizowana dieta pomogły mi w 6 miesięcy pozbyć się nadmiaru tkanki
tłuszczowej. Woda długo się trzymała, głównie ze względu na brane silne leki
hormonalne (terapia lekowa trwała 2 lata), ale w końcu i ona ustąpiła, pomógł
mi w tym też odpowiedni sposób żywienia. Zregenerowałam się dość szybko, ku
zaskoczeniu lekarzy, ale tłumaczyli to twardym charakterem i silną wolą walki.
Ja myślę, że w takiej chwili ważna też jest zmiana świadomości
postrzegania jedzenia. Zaczęłam liczyć kalorie i węglowodany, które w sumie w
mojej rodzinie się już liczyło, ze względu na cukrzyce (insulinozależną) mojej
młodszej siostry. Waga elektryczna w naszej kuchni to był niecodzienny widok
dla moich znajomych, ale to było ponad 10 lat temu;).
Dieta jest
niezbędną częścią terapii, ale ktoś musi Ci o tym wszystkim powiedzieć.
Szczególnie jak się ma 18 lat i w głowie inne ważniejsze sprawy. Może teraz
jest większa tego świadomość, lepsze produkty, większe zaopatrzenie sklepów,
działy eko i większy dostęp do wiedzy o żywieniu. Wtedy były dwa rodzaje chleba
na półce osiedlowego sklepiku, heh zapewne nawet te pszenne znacznie lepszej
jakości, niż te obecne. Jadło się tłusty rosół z kurczakiem i marchewką
(mniam!) oraz bułki z serem i szynką wieprzową XD. Nie było tak dużego dostępu
do wysoko-przetworzonych produktów typu fast-food; w moim mieście był jeden
macdonald, w którym nigdy nie jadaliśmy, a po anoreksji nie kupowałam już
słodyczy. Pewnie i dobrze, ponieważ, nie wspominając o konsekwencjach
zdrowotnych takiego "żarcia", podejrzewam, że dzięki unikaniu jego, a
tym samym uzależniających składników w nim zawartych, łatwiej było mi
kontrolować występujące ataki głodu.
Dlaczego
podjęłam się tego tematu?
Ponieważ
niestety obserwuje ostatnio wiele sytuacji, gdzie ludzie często nie zdają sobie
sprawy, że mają problemy z zaburzeniami odżywiania. Często diety redukcyjne,
których podejmują się na własną rękę, bez odpowiedniej wiedzy, niewiele się
różnią od mojego schematu życia za czasów początków anoreksji. Nie rzadko są to
osoby, które chcą się znaleźć na scenie fitness i same próbują swoich sił w
układaniu diety (czytaj nie-jedzenie, totalna eliminacja tłuszczy, dwa posiłki
dziennie), albo naśladują je (tak im się zdaje!), choć nie muszą, a co kończy się
później poważnymi powikłaniami zdrowotnymi.
Część osób ma w miarę dobrze
zbilansowaną dietę redukcyjną, jednak dość jałową, skupiają się za bardzo na
BTW, a zapominają o suplementacji witamin i minerałów. Doprowadzają się tym
samym do niedoborów i anemii. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy jak mikro
daleko leży od makro, co w konsekwencji, na skutek przyzwyczajeń przy dłużej
stosowanej niezróżnicowanej monotonnej diecie pozbawionej mikroskładników, może
prowadzić do poważniejszych powikłań zdrowotnych .
Czasami nie
jesteśmy świadomi początkowych objawów zaburzeń odżywiania, takich jak: wyrzuty
sumienia po posiłku, obsesyjne ważenie/mierzenie, ciągłe myślenie o jedzeniu,
niezdrowe uzależnienie od siłowni na zasadzie- brak treningu równa się
zrujnowany dzień, czy paniczny strach przed kalorycznymi potrawami. Niestety
wiele takich osób do mnie pisze, co jest przerażające. Proszą mnie o ułożenie
planu treningowego albo o wskazówki dot żywienia i są zdziwione, że każę
im jeść olej kokosowy lub wołowinę.
Liczenie
kalorii i planowanie posiłków oczywiście jest częścią naszego fitnessowego
życia. Jednak niestety wiele osób trochę się w tym wszystkim zatraca i popada w
skrajności, które mogą mieć wpływ na ich życie/zdrowie, jak i otoczenie. Często
ich obsesje nie pozwalają im na normalne funkcjonowanie. Takie osoby nie
potrafią się już cieszyć z życia, jak nie zobaczą u siebie progresu na wadze,
czy centymetrze, a zamiast zająć się rodziną i bliskimi najczęściej myślą o tym
co by mogły zjeść, ale nie mogą:/.
A Na koniec,
tak na rozluźnienie, polecam Wam filmik mojego idola;) Derek Weida i jego
podejście do odchudzania, budowania mięśni i trenowania:D :
Etykiety: anoreksja, dieta, imho, ja, zdrowie