Wydaje się, że wszystko jest lepsze niż cukier. Nawet miód ma mniej kalorii, jednak 330 kcal
to też dużo. Fruktoza ma niski
indeks glikemiczny, ale praktycznie tyle samo kalorii co cukier. Idealny do
pieczenia ksylitol, który ma również
niskie ig , niestety posiada 240 kalorii i potrafi nas czasami zatrzymać na
dluzej w łazience;) Przy tych wszystkich słodzikach najlepiej wychodzi erytrol, prawie bez kalorii o bardzo
niskim ig, nadaje sie do pieczenia, nie powoduje próchnicy, jednak z racji że
nie jest tak dostępny i popularny jak stewia, dziś nie będę o nim pisała.
Wiele osób zwraca sie do mnie z pytaniem jakiego słodziku używam, a najczęściej
pytanie jest bardziej ścisłe: jaką stewię polecam..
Faktycznie stewia jest jednym z lepszych tego rodzaju
produktów, tylko pod warunkiem, że kupimy ją odpowiednią. Najważniejsze jest
jej naturalne pochodzenie, a z racji, że jest od 150- 300 razy słodsza od
cukru, stanowi niezłą konkurencję dla sztucznych popularnych słodzików typu aspartam
. Szkoda tylko, że nie jest dopuszczone
produkowanie produktów spożywczych słodzonych tylko stewią , co chroni prawo producentów
słodzików syntetycznych w Europie. Przykładem jest Coca Cola life, która ma tylko zmniejszoną
ilość białego cukru na rzecz stewii, ale
nie jest napojem sugarfree, jak myśli wiele osób. I tu powinnam pewnie, po raz pierwszy, wspomnieć
o czytaniu etykiet.
Tyczy się to również stewii.. Bo pomimo,
że jest reklamowana i rekomendowana jako produkt 0 kcal i o prawie zerowym ig,
to w wielu sklepowych produktach z napisem "Stevia" znajdziemy w składzie
takie perełki jak meltodekstryna, która ma prawie tyle samo kalorii, co zwykły
cukier, a indeks glikemiczny wysokości 105!! wtf :/ (dla porównania cukier ma 68 –
prawie dwa razy niższy). Jednym słowem kupujemy w znanych sieciówkach słodzik
stewia „bez kalorii” na cukrze O_o, do tego za nie-niską ( jak na taki skład) kwotę 12 zł. Co lepsze,
w znanej "organicznej" sieciówce, ta sama „stewia”, z tym samym
oszukanym składem kosztuje 24 zł!! A często ludzie w takich Eco/bio sklepach zakładają
z góry, że wszystko co tam kupią, musi być droższe bo jest healthy i fit.
Stewia, którą szukamy powinna mieć >80%
glikozydów stewiolowych, związków, które występują w jej liściach i łodygach, to one są odpowiedzialne za jej słodki smak . Jedna łyżeczka sproszkowanych
liści stewii odpowiada szklance cukru. Jednak mimo to nie jest kaloryczna i nie
powoduje próchnicy.
Stewia należy do grupy tzw. słodkich białek, które są związkami pochodzenia
naturalnego . Tylko, że stewia potrzebuje niestety dodatkowego nośnika... Także by ją
wyprodukować potrzebny jest inny składnik. I Waszym zadaniem jest każdorazowo
sprawdzać co jest tym nośnikiem w danym produkcie. Najlepiej by był to
erytrytol/erytrol, o którym wspominałam na początku artykułu. Oprócz tego, że praktycznie nie zawiera kalorii , doskonale
balansuje smak stewii. No i jest super do pieczenia.
Jeżeli kupiliście stewię i posłodzona przez Was potrawy są
gorzkawe, to najprawdopodobniej jest to znak, że zostały użyte do jej produkcji stewiozydy,
którego charakteryzuje lekka goryczka i gorsza rozpuszczalność w wodzie. Najlepiej by w składzie był Rebaudiozyd A ; jest najmniej gorzki ze
wszystkich glikozydów stewii i to on jest zazwyczaj składnikiem dobrej jakości
produktów.
Mam nadzieję, ze Was nie zanudziłam tą analizą produktu;p Przejdźmy zatem do konkretów, którą Stewię kupić:
Naturalne stewie
(KUPUJ):
- mocno skoncentrowana stewia
fluid
- stewia w płynie,
- suszone liście w całości,
- suszone liście zmielone na
proszek (zielony),
Z dziwnymi dodatkami - nośnik
maltodekstryna (UNIKAJ):
- biały proszek (puder),
- tabletki.
Można także kupić sobie własną sadzonkę i hodować
roślinę w ogródku lub na parapecie:)
Ja osobiście używam tych dwóch produktów:
Podsumowując, Jeśli zastanawiasz się nad zakupem słodzika, to stewia będzie bardzo
dobrym wyborem. Ale polecam też co jakiś czas, zmieniać produkty.
Pamietajmy tylko, że sięgając po produkty ze stewii , należy czytać etykiety i niestety
nie oszczędzać, jeśli chcemy mieć wysoką jakość produktu.
Etykiety: artykuł, bez cukru, dieta, imho, makro, redukcja